Iluzjonistka 3
Następnego dnia rano w całym domu pachniało jajecznicą, a promienie
słońca przebijały się przez okno w pokoju Sary, co spowodowało wczesną
pobudkę koło siódmej rano. Niebieskooka jak zwykle została przywitana
szerokim uśmiechem rodzicielki i talerzem jedzenia oraz przez ojca
skinięciem głowy znad gazety.
-Dzień dobry kotku jak się spało?- spytała brązowowłosa kobieta.
-Dobrze, ale widocznie nie aż tak dobrze, jak Filipowi.
-Najwidoczniej, jak tam wasz wczorajszy wypad na pokątną?- spytała obojga Elisabeth.
-Było fajnie, wpierw odwiedziliśmy Gringotta, potem kupiliśmy mi szaty, następnie różdżkę, później kociołek i fiolki, potem podręczniki i tata kupił mi sowę!
-Sowę? Ludo kupiłeś jej zwierze?!- kobieta była zła na męża.
-Jakoś musimy się z nią kontaktować.
-Będę co tydzień pisać list.- dziewczynka zasalutowała po czym, włożyła do buzi kawałek jedzenia- Nie jestem już małym dzieckiem, potrafię się zająć zwierzęciem.- powiedziała z pełną buzią.
-Kochanie ty nawet jeść nie potrafisz- zaśmiała się mama już trochę uspokojona zapewnieniami córki.
-Siemka- do jadalni wszedł filip- Gdzie wczoraj byliście?
-Na pokątnej, mam coś dla ciebie!- zawołała dziewczyna i pobiegła na górę, a w tym czasie tata tłumaczył Filipowi co to pokątna- Łajnobomby, Uszy Dalekiego Zasięgu i Lepkie Adidasy przydadzą ci się, ale używaj ich ostrożnie, szczególnie tych butów, przecież nie byłoby dobrze, gdyby jakiś mugol zobaczył cię chodzącego po suficie.
-Dzięki!- chłopakowi bardzo podobały się prezenty.
-Sara idź spakować kufer, dziś przecież jedziesz do cioci.
-Dobrze- dziewczyna poszła do swojego pokoju i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do kufra.
***
-Tato myślisz, że ciocia nie będzie zła, że nic jej nie mówiłeś o moim przyjeździe?
-Raczej nie zobaczysz ciocia to fantastyczna osoba.- uśmiechnął się do dziewczyny, patrząc chwilę na nią w lusterku. Chwile później dojechali na miejsce, dziewczyna przez chwile zastanawiała się, czy to nie sen przecież jak taka budowla mogła się utrzymywać bez jakiejkolwiek podpory. Wyszli z samochodu, a dziewczyna tuż przy wejściu zobaczyła znak, na którym widoczny był napis "Nora". Ojciec zapukał do drewnianych drzwi, które chwile później otworzyła rudowłosa dziewczyna.
-Mamo ktoś do ciebie!- zawołała zaspana.
-Już idę córciu!- kobieta stanęła w drzwiach oszołomiona, po czym przytuliła się do szwagra, a ten odwzajemnił uścisk- Ludo co ty tu robisz?- spytała, ciesząc się przy tym, jak dziecko.
-Mam do ciebie prośbę.
-Oczywiście przecież mój szwagier nie przyjedzie bezinteresownie- zmroziła go spojrzeniem- Więc co byś chciał?
-Przygarnęłabyś na resztę wakacji moją córkę?- mężczyzna złapał córkę w pasie i podniósł.
-Jejku kochanie nie zauważyłam cię, wyrosłaś od ostatniego razu- złapała dziewczynkę za pucułowate policzki.
-Dostała list do Hogwartu, jednak ja nie będę w stanie jej tam zawieźć.
-Nie ma sprawy Ludosiu w końcu i tak się tam wybieram.
-Dalej uczysz?
-Oczywiście! A w tym roku przypadną mi nie tylko Eliksiry, ale też wróżbiarstwo w zastępstwie.
-Rozumiem. Mam nadzieję, że Sara dogada się z twoimi dziećmi, a jeśli będzie sprawiać problemy, zamknij ją z jakąś magiczną książką, zadziwia mnie, że w końcu odezwała się w niej chęć czytania. I jak możesz, pilnuj, żeby nie zapomniała nakarmić sowy. Ja będę się niestety zbierać mam dziś nocną zmianę w pracy. Jeszcze raz ci dziękuję.-mężczyzna poszedł w stronę samochodu i wziął bagaż swojej córki, który postawił przy wejściu do Nory- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił Cass.- przytulił córkę- Kochanie nie rób cioci problemów i pamiętaj, myj zęby rano i wieczorem.- odszedł do samochodu i pomachał im jeszcze na do widzenia.
-Chodź kochanie, pewnie jesteś głodna.- uśmiechnęła się do niej kobieta- Właśnie jesteśmy w trakcie obiadu- kobieta weszła do domu i pierwsze co zobaczyła to jeden wielki harmider, który zatrzymał się, kiedy do domu weszła Sara.
-Cześć- odezwała się nieśmiało i pomachała ręką, a chwile później znalazła się przy niej trójka z piątki dzieci siedzących przy stole.
-Jestem Abby, to Gabi, a to jest Maty- odezwała się prawdopodobnie najstarsza z rodzeństwa. Dziewczyna była wysoka i rudowłosa a jej twarz pokrywały piegi, które ładnie podkreślały brązowe tęczówki. Gabi była nieco pulchniejsza, także miała rude włosy i prostą grzywkę, która lekko zasłaniała jej zielone oczy, prawdopodobnie była najmłodsza. Maty był podobnego wzrostu co Sara i wyglądał na jej wiek, chłopak nosił okulary, które powiększały jego piwne oczy, miał lekko postawione włosy przez malutkie loczki.- A oni- dziewczyna wskazała na bliźniaków- to Rosmerta i Arcturus wczoraj latali godzinami za zniczem, bo im uciekł, padają ze zmęczenia, więc praktycznie nie ogarniają świata. A ty to?
-Sara- uśmiechnęła się do nich.
-Pomieszka z nami i pojedzie z wami do Hogwartu to córka taty brata.
-Czyli jesteś naszą kuzynką fajnie! Polatamy na miotłach?- zapytał Maty.
-Nie mam pojęcia jak się lata, mój tata jest charłakiem, a mama jest mugolem.
-To cię nauczę! Chodź!- pociągnął ją za rękę do schodów prowadzących na górę.
-Nie tak prędko! Dopóki nie zjecie obiadu, nikt nie wyjdzie z domu.- zarządziła surowo Cassandra.
-Moja mama podobnie reaguje, jak nie zjem posiłku.- zaśmiała się niebieskooka i usiadła przy stole, a kobieta podała jej ładnie pachnącą zupę.
-Twoja mama ma dobre podejście- Cassandra także się zaśmiała.
-Wyglądasz jak pudelek- stwierdził Arcturus, ziewając.
-Dlaczego niby?- zaśmiała się dziewczynka.
-Przez te włosy- chłopak zaczął gestykulować wokół swojej głowy- Jesteś trochę jak damska wersja Maty’ego.
-Miejmy nadzieję, że nie z charakteru.- zaśmiała się Rosmerta, a wszyscy prócz Maty’ego i Sary zaczęli się śmiać.
-Ej!- wykrzyknął Maty i tym razem Sara też dołączyła się do śmiejących się domowników.
***
Po obiedzie wszyscy prócz Gabi i Cassandry poszli po miotły i zaczęli uczyć Sarę latać.
-To nie jest jakoś bardzo trudne, wystarczy wsiąść na miotłę i wznieść się w górę.
-Nie wiem, czy dużo dało mi to tłumaczenie Maty- spojrzała na niego z pogardą.
-Spróbuj chociaż!- zawołał Arcturus z góry, śmiejąc się, był już wyraźnie pobudzony. Rudowłosa wsiadła na miotłę mimo strachu.
-Czytałam coś o tym i myślę, że wiem jak się na tym poruszać!- zawołała do nich i wzniosła się w górę, a miotła przechyliła się tak, że wisiała do góry nogami.
-Miotła to nie książka!- śmiała się z jej sytuacji Abby- Musisz latać całą sobą, a nie wiedzą z książki! Oczywiście nie mówię, że ta wiedza ci się nie przyda.- Ros podleciała do Sary i pomogła jej z powrotem wsiąść na miotłę.
-Spróbuj jeszcze raz- uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna powoli wznosiła się coraz wyżej, aż znalazła się koło czwórki rudzielców.
-A teraz! Ścigamy się!- wykrzyknął Maty i odleciał przed siebie a wszyscy za nim, kiedy zorientowali się, że Maty już zaczął. Ku zdziwieniu innym Sara gnała przed siebie i pozbyła się strachu, jaki nią kierował wcześniej. Oczywiście wyścig wygrał Maty za nim była Ros a za nią Sara. Kiedy wszyscy wylądowali, zaczęli narzekać na jedenastolatka.
-Mat! To było nieuczciwe- Ros zmroziła brata spojrzeniem.
-Mówisz tak, bo byłaś druga.
-Ona ma racje.- zaśmiała się Sara.
-Tak czy siak fakt faktem wygrałem.- wyszczerzył się chłopak- Jesteś niezła jak na początkującą pierwszy raz ktoś prócz Ros i mnie prześcignął Arcturusa.
-Uczciwie- Arctu dodał z naciskiem do wypowiedzi brata- myślę, że jesteś lepsza od niego.-chłopak wskazał na młodszego brata.
-Nie sadzę.- obronił się Maty.
-Możemy to sprawdzić.- Sara ustawiła się do wyścigu.
-Okej to ja was wystartuje!- zawołała Abby.
Po dość brutalnej jak na tak młodych czarodziei walce o pierwsze miejsce wygrała Sara, która zmierzyła się też z Arcturusem i także wygrała jednak w pojedynku z Ros, już jej się to nie udało. Później dziewczyna dowiedziała się, że Ros jest kapitanem i szukającą w drużynie a Arcturus jest obrońcą. Maty chce startować do drużyny na pozycje pałkarza albo ścigającego. Wszyscy namawiali Sarę do startowania w naborach drużyny, bo nadaje się na ścigającego. Na grze w Quidditcha i wspólnych wygłupach mijały im wakacje. Maty i bliźniaki pożyczyły od Sary książki, twierdząc, że „Są to antyki, które nie mogą leżeć bez celu na półce i grzechem jest ich nie przeczytać mając taką możliwość”
W następnym rozdziale przeniesiemy się w końcu do Hogwartu! Będzie mi bardzo miło, jeżeli pozostawicie po sobie komentarz. Będę wdzięczna, jeśli wyrazicie swoją opinię na temat mojego opowiadania <3 (w drugim rozdziale Olivander nie miał na myśli Cassandry mówiąc siostra)
-Dzień dobry kotku jak się spało?- spytała brązowowłosa kobieta.
-Dobrze, ale widocznie nie aż tak dobrze, jak Filipowi.
-Najwidoczniej, jak tam wasz wczorajszy wypad na pokątną?- spytała obojga Elisabeth.
-Było fajnie, wpierw odwiedziliśmy Gringotta, potem kupiliśmy mi szaty, następnie różdżkę, później kociołek i fiolki, potem podręczniki i tata kupił mi sowę!
-Sowę? Ludo kupiłeś jej zwierze?!- kobieta była zła na męża.
-Jakoś musimy się z nią kontaktować.
-Będę co tydzień pisać list.- dziewczynka zasalutowała po czym, włożyła do buzi kawałek jedzenia- Nie jestem już małym dzieckiem, potrafię się zająć zwierzęciem.- powiedziała z pełną buzią.
-Kochanie ty nawet jeść nie potrafisz- zaśmiała się mama już trochę uspokojona zapewnieniami córki.
-Siemka- do jadalni wszedł filip- Gdzie wczoraj byliście?
-Na pokątnej, mam coś dla ciebie!- zawołała dziewczyna i pobiegła na górę, a w tym czasie tata tłumaczył Filipowi co to pokątna- Łajnobomby, Uszy Dalekiego Zasięgu i Lepkie Adidasy przydadzą ci się, ale używaj ich ostrożnie, szczególnie tych butów, przecież nie byłoby dobrze, gdyby jakiś mugol zobaczył cię chodzącego po suficie.
-Dzięki!- chłopakowi bardzo podobały się prezenty.
-Sara idź spakować kufer, dziś przecież jedziesz do cioci.
-Dobrze- dziewczyna poszła do swojego pokoju i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do kufra.
***
-Tato myślisz, że ciocia nie będzie zła, że nic jej nie mówiłeś o moim przyjeździe?
-Raczej nie zobaczysz ciocia to fantastyczna osoba.- uśmiechnął się do dziewczyny, patrząc chwilę na nią w lusterku. Chwile później dojechali na miejsce, dziewczyna przez chwile zastanawiała się, czy to nie sen przecież jak taka budowla mogła się utrzymywać bez jakiejkolwiek podpory. Wyszli z samochodu, a dziewczyna tuż przy wejściu zobaczyła znak, na którym widoczny był napis "Nora". Ojciec zapukał do drewnianych drzwi, które chwile później otworzyła rudowłosa dziewczyna.
-Mamo ktoś do ciebie!- zawołała zaspana.
-Już idę córciu!- kobieta stanęła w drzwiach oszołomiona, po czym przytuliła się do szwagra, a ten odwzajemnił uścisk- Ludo co ty tu robisz?- spytała, ciesząc się przy tym, jak dziecko.
-Mam do ciebie prośbę.
-Oczywiście przecież mój szwagier nie przyjedzie bezinteresownie- zmroziła go spojrzeniem- Więc co byś chciał?
-Przygarnęłabyś na resztę wakacji moją córkę?- mężczyzna złapał córkę w pasie i podniósł.
-Jejku kochanie nie zauważyłam cię, wyrosłaś od ostatniego razu- złapała dziewczynkę za pucułowate policzki.
-Dostała list do Hogwartu, jednak ja nie będę w stanie jej tam zawieźć.
-Nie ma sprawy Ludosiu w końcu i tak się tam wybieram.
-Dalej uczysz?
-Oczywiście! A w tym roku przypadną mi nie tylko Eliksiry, ale też wróżbiarstwo w zastępstwie.
-Rozumiem. Mam nadzieję, że Sara dogada się z twoimi dziećmi, a jeśli będzie sprawiać problemy, zamknij ją z jakąś magiczną książką, zadziwia mnie, że w końcu odezwała się w niej chęć czytania. I jak możesz, pilnuj, żeby nie zapomniała nakarmić sowy. Ja będę się niestety zbierać mam dziś nocną zmianę w pracy. Jeszcze raz ci dziękuję.-mężczyzna poszedł w stronę samochodu i wziął bagaż swojej córki, który postawił przy wejściu do Nory- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił Cass.- przytulił córkę- Kochanie nie rób cioci problemów i pamiętaj, myj zęby rano i wieczorem.- odszedł do samochodu i pomachał im jeszcze na do widzenia.
-Chodź kochanie, pewnie jesteś głodna.- uśmiechnęła się do niej kobieta- Właśnie jesteśmy w trakcie obiadu- kobieta weszła do domu i pierwsze co zobaczyła to jeden wielki harmider, który zatrzymał się, kiedy do domu weszła Sara.
-Cześć- odezwała się nieśmiało i pomachała ręką, a chwile później znalazła się przy niej trójka z piątki dzieci siedzących przy stole.
-Jestem Abby, to Gabi, a to jest Maty- odezwała się prawdopodobnie najstarsza z rodzeństwa. Dziewczyna była wysoka i rudowłosa a jej twarz pokrywały piegi, które ładnie podkreślały brązowe tęczówki. Gabi była nieco pulchniejsza, także miała rude włosy i prostą grzywkę, która lekko zasłaniała jej zielone oczy, prawdopodobnie była najmłodsza. Maty był podobnego wzrostu co Sara i wyglądał na jej wiek, chłopak nosił okulary, które powiększały jego piwne oczy, miał lekko postawione włosy przez malutkie loczki.- A oni- dziewczyna wskazała na bliźniaków- to Rosmerta i Arcturus wczoraj latali godzinami za zniczem, bo im uciekł, padają ze zmęczenia, więc praktycznie nie ogarniają świata. A ty to?
-Sara- uśmiechnęła się do nich.
-Pomieszka z nami i pojedzie z wami do Hogwartu to córka taty brata.
-Czyli jesteś naszą kuzynką fajnie! Polatamy na miotłach?- zapytał Maty.
-Nie mam pojęcia jak się lata, mój tata jest charłakiem, a mama jest mugolem.
-To cię nauczę! Chodź!- pociągnął ją za rękę do schodów prowadzących na górę.
-Nie tak prędko! Dopóki nie zjecie obiadu, nikt nie wyjdzie z domu.- zarządziła surowo Cassandra.
-Moja mama podobnie reaguje, jak nie zjem posiłku.- zaśmiała się niebieskooka i usiadła przy stole, a kobieta podała jej ładnie pachnącą zupę.
-Twoja mama ma dobre podejście- Cassandra także się zaśmiała.
-Wyglądasz jak pudelek- stwierdził Arcturus, ziewając.
-Dlaczego niby?- zaśmiała się dziewczynka.
-Przez te włosy- chłopak zaczął gestykulować wokół swojej głowy- Jesteś trochę jak damska wersja Maty’ego.
-Miejmy nadzieję, że nie z charakteru.- zaśmiała się Rosmerta, a wszyscy prócz Maty’ego i Sary zaczęli się śmiać.
-Ej!- wykrzyknął Maty i tym razem Sara też dołączyła się do śmiejących się domowników.
***
Po obiedzie wszyscy prócz Gabi i Cassandry poszli po miotły i zaczęli uczyć Sarę latać.
-To nie jest jakoś bardzo trudne, wystarczy wsiąść na miotłę i wznieść się w górę.
-Nie wiem, czy dużo dało mi to tłumaczenie Maty- spojrzała na niego z pogardą.
-Spróbuj chociaż!- zawołał Arcturus z góry, śmiejąc się, był już wyraźnie pobudzony. Rudowłosa wsiadła na miotłę mimo strachu.
-Czytałam coś o tym i myślę, że wiem jak się na tym poruszać!- zawołała do nich i wzniosła się w górę, a miotła przechyliła się tak, że wisiała do góry nogami.
-Miotła to nie książka!- śmiała się z jej sytuacji Abby- Musisz latać całą sobą, a nie wiedzą z książki! Oczywiście nie mówię, że ta wiedza ci się nie przyda.- Ros podleciała do Sary i pomogła jej z powrotem wsiąść na miotłę.
-Spróbuj jeszcze raz- uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna powoli wznosiła się coraz wyżej, aż znalazła się koło czwórki rudzielców.
-A teraz! Ścigamy się!- wykrzyknął Maty i odleciał przed siebie a wszyscy za nim, kiedy zorientowali się, że Maty już zaczął. Ku zdziwieniu innym Sara gnała przed siebie i pozbyła się strachu, jaki nią kierował wcześniej. Oczywiście wyścig wygrał Maty za nim była Ros a za nią Sara. Kiedy wszyscy wylądowali, zaczęli narzekać na jedenastolatka.
-Mat! To było nieuczciwe- Ros zmroziła brata spojrzeniem.
-Mówisz tak, bo byłaś druga.
-Ona ma racje.- zaśmiała się Sara.
-Tak czy siak fakt faktem wygrałem.- wyszczerzył się chłopak- Jesteś niezła jak na początkującą pierwszy raz ktoś prócz Ros i mnie prześcignął Arcturusa.
-Uczciwie- Arctu dodał z naciskiem do wypowiedzi brata- myślę, że jesteś lepsza od niego.-chłopak wskazał na młodszego brata.
-Nie sadzę.- obronił się Maty.
-Możemy to sprawdzić.- Sara ustawiła się do wyścigu.
-Okej to ja was wystartuje!- zawołała Abby.
Po dość brutalnej jak na tak młodych czarodziei walce o pierwsze miejsce wygrała Sara, która zmierzyła się też z Arcturusem i także wygrała jednak w pojedynku z Ros, już jej się to nie udało. Później dziewczyna dowiedziała się, że Ros jest kapitanem i szukającą w drużynie a Arcturus jest obrońcą. Maty chce startować do drużyny na pozycje pałkarza albo ścigającego. Wszyscy namawiali Sarę do startowania w naborach drużyny, bo nadaje się na ścigającego. Na grze w Quidditcha i wspólnych wygłupach mijały im wakacje. Maty i bliźniaki pożyczyły od Sary książki, twierdząc, że „Są to antyki, które nie mogą leżeć bez celu na półce i grzechem jest ich nie przeczytać mając taką możliwość”
W następnym rozdziale przeniesiemy się w końcu do Hogwartu! Będzie mi bardzo miło, jeżeli pozostawicie po sobie komentarz. Będę wdzięczna, jeśli wyrazicie swoją opinię na temat mojego opowiadania <3 (w drugim rozdziale Olivander nie miał na myśli Cassandry mówiąc siostra)
Komentarze
Prześlij komentarz