Iluzjonistka 4
Wcześnie rano dało się usłyszeć krzyk pani Weasley, który miał zbudzić wszystkich domowników.
-Śniadanie! Wstawać pociąg nie będzie czekał, aż się wyśpicie! Już, już na śniadanie!- kiedy w końcu wszyscy zwlekli się z łóżek Cassandra przestała nawoływać ich jak bydło i zapytała- Wszystko spakowane? Nie mam zamiaru wracać z Hogwartu, bo któreś z was nie wzięło różdżki.
-Ja wszystko mam- stwierdziła Sara, a przed nią stał talerz jedzenia. Dziewczynka nałożyła sobie porcję, którą zmieści i zaczęła jeść.
-Mama kto będzie miał mnie na oku, w końcu tata jeździ do Ministerstwa, a ty jedziesz do Hogwartu.
-Mówiłam wam- kobieta walnęła się w głowę otwartą dłonią- ciocia Sally także przyjedzie tu z synem, bo i on jedzie do Hogwartu, a ty Gabi zostaniesz tutaj razem z nią.
-Kto to?
-No tak twój tata nie trzymał cię w towarzystwie czarodziei… Ciocia Sally to siostra twojego taty.
-A więc to o niej mówił Olivander.
-Pewnie… Jedz, a nie gadaj, niedługo będziemy się zbierać.
***
Wszyscy skończyli posiłek i przybyła Sally Huxley więc Cassandra schowała zmniejszone kufry dzieciaków do torebki, na którą wcześniej rzuciła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.
Gdy znaleźli się na mugolskim peronie, pożegnali Sally i Gabi przekroczyli mur dzielący ich od magicznego świata. Sara wraz z Matem i Billym pierwszy raz się tu znajdowali, dlatego też trudno było im oswoić się z tłumem magów, otaczających ich z każdej strony. Wszyscy weszli do pociągu. Sara postanowiła zająć wolny przedział, nie chcąc przeszkadzać starszym rudzielcom i ich przyjaciołom oraz dwojgu kuzynom, którzy zapewne mają dużo do przegadania. Dziewczyna siedziała sama trochę czasu, ale parę minut po odjeździe pociągu dołączyła do niej jakaś dziewczyna.
-Hejka mogę się dosiąść?- zapytała bez skrępowania.
-Tak jasne.- uśmiechnęła się do blondynki, a ta odwzajemniła uśmiech.
-Jestem Lucy Jackson.
-Sara Weasley.- uścisnęły sobie dłonie.
-A więc jesteś potomkiniom GD.
-Co to?
-Czarodzieje, którzy połączyli siły i pokonali Voldemorta.
-Nadal nie do końca wiem o co chodzi, ale nie ważne- wzruszyła ramionami.
-Oczywiście, że ważne!- wykrzyknęła oburzona Lucy i zaczęła jej opowiadać historie, które jej opowiadali. Kiedy skończyła z jej ust padło pytanie- Do jakiego domu myślisz, że trafisz?
-Jakiego znowu domu.
-Ale jesteś niedoinformowana.- westchnęła dziewczyna- Cztery domy Slitherin, Gryffindor, Ravenclaw i Hufflepuff. Każdy z domów ceni sobie jakieś cechy. Slitherin ceni sobie braterstwo, spryt, przebiegłość i ambicje, Gryffindor odwagę, szczerość, męstwo i szlachetność, Ravenclaw oryginalność, inteligencje, mądrość i kreatywność, Hufflepuff pracowitość, wierność, sprawiedliwość i uprzejmość. Ja myślę, że trafie do Gryffindoru a ty?
-Nie mam pojęcia, ale wiem gdzie na sto procent nie trafie.
-Gdzie?
-Ravenclaw jestem za głupia na ten dom, w szkole miałam okropnie niskie oceny i w ogóle nie jestem kreatywna.
-Oj tam! Wychowywałaś się wśród mugoli?
-Czemu pytasz?
-Bo mało wiesz i uczyłaś się, a w świecie magi zaczynamy naukę dopiero teraz.
-Tak.
-Ale wiesz, moi rodzice mówią, że dużo łatwiej pojąć magię niż mugolską naukę.
***
Gdy pociąg dojechał na miejsce, jeden z nauczycieli zwołał pierwszorocznych, aby zgodnie z tradycją przypłynąć wraz z nimi łódkami do Hogwartu. Sara wraz z koleżanką usiadła w łódce z kuzynami. Wszystko wyglądało zwyczajnie, ale w powietrzu czuć było najprawdziwszą magie. W zamku powitała ich uśmiechnięta kobieta, która była adresatem listów, jakie otrzymały dzieci. Wice dyrektorka opowiedziała im wszystko, co najważniejsze i wyszła, dając im czas na przygotowanie się.
-Myślicie, że tego nie przeżyje? Pewnie nie przyjmą mnie do żadnego domu! Jestem pewny…-Billy, którego Sara nie zdążyła jeszcze poznać, mówił wyraźnie zestresowany.
-Hej to nie jest możliwe, w końcu dostałeś list, muszą cię gdzieś przyjąć, mam racje?
-Jasne, że masz!- Lucy ją poparła.
***
Uczniowie mieli wypisane na twarzy emocje takie jak strach, obojętność, pewność siebie, a twarz rudowłosej wyrażała niepewność. Trójka kuzynów pomachała do niej ze stołu domu lwa. Ceremonia zaczęła się na dobre.
-Billy Huxley!- chłopak podszedł powoli do stołka, o mało nie wywalając się o stopień. Po sześciu minutach stara okropnie poharatana czapka wrzasnęła głośno „Gryffindor”. Do stołka co chwila podchodził uczeń po uczniu, wszyscy odchodzili do różnych stołów.
-Lucy Jackson!
-Trzymaj kciuki!- uśmiechnęła się i podskakując, ruszyła na stołek.
-Gryffindor!- Dziewczyna z ogromnym uśmiechem podreptała do stołu gryfonów i siadając, przybiła z Billym piątkę.
-Sara Weasley!- niebieskooka niepewnie podeszła do stołka, a gdy na nim usiadła, w głowie usłyszała głos.
-Hmm… ciekawy z ciebie przypadek, waham się między przydzieleniem cię do Gryffindoru, a Huffelpuffu, tak właściwie potrafisz przygadać, jak ślizgonka, lubisz połykać wiedzę o magii jak krukonka, jesteś odważna i szczera jak gryffonka oraz wierna i uprzejma jak puchonka … To, kim jesteś, jeszcze bardziej powinno się równać z tym, gdzie trafisz, ale to dziś nie ma znaczenia, mimo że jesteś na to nieco za leniwa, będziesz musiała się trochę zmotywować do działania, a od dziś będziesz spełniać ten obowiązek w…-ostatnią część swojej wypowiedzi tiara wykrzyczała na całą wielką salę- Huffelpuff!- to, co powiedziała jej stara czapka, podniosło ją na duchu. Dziewczyna podeszła do stołu domu borsuka. Co chwila było słuchać wymieniane nazwy domów.
-Luis Brown!
-Ravenclaw!
-Sabrina Daniels!
-Huffelpuff!- dziewczyna usiadła obok Sary i uśmiechnęła się miło, co ta odwzajemniła.
-Sara Weasley- przywitała się.
-Pamiętam po tej burzy loków- dziewczyna zaczęła gestykulować. Rozmawiały trochę, zamiast obserwować, z uwagą co się dzieje, ale kiedy Sara usłyszała, imię kuzyna przerwały.
-Maty Weasley!
-Ravenclaw!
-Isak Savage!
-Slitherin!
-Peyton Potter!
-Slitherin!- uczniowie podchodzili dalej, a gdy ceremonia przydziału została zakończona, wszyscy cieszyli się, zajadając przepyszne potrawy, przygotowane przez skrzaty domowe.
***
Po kolacji prefekci zaprowadzili ich do pokojów wspólnych. Do pokoju wspólnego Huffu wchodziło się przez ukryte za wnęką z beczkami wejście. Prefekt wystukał rytm „Helga Huffelpuff”, waląc w beczkę i wszyscy weszli do okrągłego pomieszczenia. W pokoju znajdowało się wiele żółtych kotar, mnóstwo miedzianych przedmiotów, sofy oraz fotele obite czarnym i żółtym materiałem, a przez okrągłe okna było widać trawę. Nad kominkiem z drewnianym gzymsem zdobionym rzeźbionymi borsukami wisiał obraz założycielki ich domu.
-Tu jest dormitorium chłopców- wskazał na lewo- a tu dziewcząt- wskazał na prawo- szukajcie drzwi z numerem waszej klasy. Dziewczyny przez tunel przedostały się do swojego dormitorium.
-Czyli jest nas piątka.- podsumowała Sabrina, bez przerwy się uśmiechając.
-Żeby było jasne to, że mieszkamy razem, nie zmusza nas do przyjaźni...- rudowłosa usiadła na łóżku- Więc jeśli mamy się do tego przymuszać, to obejdzie się beze mnie.
-Jasne!- zawołała entuzjastycznie Sabrina, rzucając się na łóżko.- A więc jestem Sabi! A wy?
-Marta.
-Nancy.
-Miranda trojaczki Kress.
W tym samym czasie w pokoju wspólnym Gryfonów zapoznawała się trójka zapatrzonych w Quidditch chłopców i jeden gryfon zbyt nieśmiały, aby zacząć się odzywać, po zamku błąkał się ślizgon, a jeden krukon nie mógł złapać kontaktu ze swoimi rówieśnikami, ponieważ absolutnie nie był tak wielce oczytany, jak oni, żeby dzielić się opiniami na temat przeczytanych książek.
Będę wdzięczna za wszystkie komentarze a szczególnie gdy wyrazicie swoją opinię <3
-Śniadanie! Wstawać pociąg nie będzie czekał, aż się wyśpicie! Już, już na śniadanie!- kiedy w końcu wszyscy zwlekli się z łóżek Cassandra przestała nawoływać ich jak bydło i zapytała- Wszystko spakowane? Nie mam zamiaru wracać z Hogwartu, bo któreś z was nie wzięło różdżki.
-Ja wszystko mam- stwierdziła Sara, a przed nią stał talerz jedzenia. Dziewczynka nałożyła sobie porcję, którą zmieści i zaczęła jeść.
-Mama kto będzie miał mnie na oku, w końcu tata jeździ do Ministerstwa, a ty jedziesz do Hogwartu.
-Mówiłam wam- kobieta walnęła się w głowę otwartą dłonią- ciocia Sally także przyjedzie tu z synem, bo i on jedzie do Hogwartu, a ty Gabi zostaniesz tutaj razem z nią.
-Kto to?
-No tak twój tata nie trzymał cię w towarzystwie czarodziei… Ciocia Sally to siostra twojego taty.
-A więc to o niej mówił Olivander.
-Pewnie… Jedz, a nie gadaj, niedługo będziemy się zbierać.
***
Wszyscy skończyli posiłek i przybyła Sally Huxley więc Cassandra schowała zmniejszone kufry dzieciaków do torebki, na którą wcześniej rzuciła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające.
Gdy znaleźli się na mugolskim peronie, pożegnali Sally i Gabi przekroczyli mur dzielący ich od magicznego świata. Sara wraz z Matem i Billym pierwszy raz się tu znajdowali, dlatego też trudno było im oswoić się z tłumem magów, otaczających ich z każdej strony. Wszyscy weszli do pociągu. Sara postanowiła zająć wolny przedział, nie chcąc przeszkadzać starszym rudzielcom i ich przyjaciołom oraz dwojgu kuzynom, którzy zapewne mają dużo do przegadania. Dziewczyna siedziała sama trochę czasu, ale parę minut po odjeździe pociągu dołączyła do niej jakaś dziewczyna.
-Hejka mogę się dosiąść?- zapytała bez skrępowania.
-Tak jasne.- uśmiechnęła się do blondynki, a ta odwzajemniła uśmiech.
-Jestem Lucy Jackson.
-Sara Weasley.- uścisnęły sobie dłonie.
-A więc jesteś potomkiniom GD.
-Co to?
-Czarodzieje, którzy połączyli siły i pokonali Voldemorta.
-Nadal nie do końca wiem o co chodzi, ale nie ważne- wzruszyła ramionami.
-Oczywiście, że ważne!- wykrzyknęła oburzona Lucy i zaczęła jej opowiadać historie, które jej opowiadali. Kiedy skończyła z jej ust padło pytanie- Do jakiego domu myślisz, że trafisz?
-Jakiego znowu domu.
-Ale jesteś niedoinformowana.- westchnęła dziewczyna- Cztery domy Slitherin, Gryffindor, Ravenclaw i Hufflepuff. Każdy z domów ceni sobie jakieś cechy. Slitherin ceni sobie braterstwo, spryt, przebiegłość i ambicje, Gryffindor odwagę, szczerość, męstwo i szlachetność, Ravenclaw oryginalność, inteligencje, mądrość i kreatywność, Hufflepuff pracowitość, wierność, sprawiedliwość i uprzejmość. Ja myślę, że trafie do Gryffindoru a ty?
-Nie mam pojęcia, ale wiem gdzie na sto procent nie trafie.
-Gdzie?
-Ravenclaw jestem za głupia na ten dom, w szkole miałam okropnie niskie oceny i w ogóle nie jestem kreatywna.
-Oj tam! Wychowywałaś się wśród mugoli?
-Czemu pytasz?
-Bo mało wiesz i uczyłaś się, a w świecie magi zaczynamy naukę dopiero teraz.
-Tak.
-Ale wiesz, moi rodzice mówią, że dużo łatwiej pojąć magię niż mugolską naukę.
***
Gdy pociąg dojechał na miejsce, jeden z nauczycieli zwołał pierwszorocznych, aby zgodnie z tradycją przypłynąć wraz z nimi łódkami do Hogwartu. Sara wraz z koleżanką usiadła w łódce z kuzynami. Wszystko wyglądało zwyczajnie, ale w powietrzu czuć było najprawdziwszą magie. W zamku powitała ich uśmiechnięta kobieta, która była adresatem listów, jakie otrzymały dzieci. Wice dyrektorka opowiedziała im wszystko, co najważniejsze i wyszła, dając im czas na przygotowanie się.
-Myślicie, że tego nie przeżyje? Pewnie nie przyjmą mnie do żadnego domu! Jestem pewny…-Billy, którego Sara nie zdążyła jeszcze poznać, mówił wyraźnie zestresowany.
-Hej to nie jest możliwe, w końcu dostałeś list, muszą cię gdzieś przyjąć, mam racje?
-Jasne, że masz!- Lucy ją poparła.
***
Uczniowie mieli wypisane na twarzy emocje takie jak strach, obojętność, pewność siebie, a twarz rudowłosej wyrażała niepewność. Trójka kuzynów pomachała do niej ze stołu domu lwa. Ceremonia zaczęła się na dobre.
-Billy Huxley!- chłopak podszedł powoli do stołka, o mało nie wywalając się o stopień. Po sześciu minutach stara okropnie poharatana czapka wrzasnęła głośno „Gryffindor”. Do stołka co chwila podchodził uczeń po uczniu, wszyscy odchodzili do różnych stołów.
-Lucy Jackson!
-Trzymaj kciuki!- uśmiechnęła się i podskakując, ruszyła na stołek.
-Gryffindor!- Dziewczyna z ogromnym uśmiechem podreptała do stołu gryfonów i siadając, przybiła z Billym piątkę.
-Sara Weasley!- niebieskooka niepewnie podeszła do stołka, a gdy na nim usiadła, w głowie usłyszała głos.
-Hmm… ciekawy z ciebie przypadek, waham się między przydzieleniem cię do Gryffindoru, a Huffelpuffu, tak właściwie potrafisz przygadać, jak ślizgonka, lubisz połykać wiedzę o magii jak krukonka, jesteś odważna i szczera jak gryffonka oraz wierna i uprzejma jak puchonka … To, kim jesteś, jeszcze bardziej powinno się równać z tym, gdzie trafisz, ale to dziś nie ma znaczenia, mimo że jesteś na to nieco za leniwa, będziesz musiała się trochę zmotywować do działania, a od dziś będziesz spełniać ten obowiązek w…-ostatnią część swojej wypowiedzi tiara wykrzyczała na całą wielką salę- Huffelpuff!- to, co powiedziała jej stara czapka, podniosło ją na duchu. Dziewczyna podeszła do stołu domu borsuka. Co chwila było słuchać wymieniane nazwy domów.
-Luis Brown!
-Ravenclaw!
-Sabrina Daniels!
-Huffelpuff!- dziewczyna usiadła obok Sary i uśmiechnęła się miło, co ta odwzajemniła.
-Sara Weasley- przywitała się.
-Pamiętam po tej burzy loków- dziewczyna zaczęła gestykulować. Rozmawiały trochę, zamiast obserwować, z uwagą co się dzieje, ale kiedy Sara usłyszała, imię kuzyna przerwały.
-Maty Weasley!
-Ravenclaw!
-Isak Savage!
-Slitherin!
-Peyton Potter!
-Slitherin!- uczniowie podchodzili dalej, a gdy ceremonia przydziału została zakończona, wszyscy cieszyli się, zajadając przepyszne potrawy, przygotowane przez skrzaty domowe.
***
Po kolacji prefekci zaprowadzili ich do pokojów wspólnych. Do pokoju wspólnego Huffu wchodziło się przez ukryte za wnęką z beczkami wejście. Prefekt wystukał rytm „Helga Huffelpuff”, waląc w beczkę i wszyscy weszli do okrągłego pomieszczenia. W pokoju znajdowało się wiele żółtych kotar, mnóstwo miedzianych przedmiotów, sofy oraz fotele obite czarnym i żółtym materiałem, a przez okrągłe okna było widać trawę. Nad kominkiem z drewnianym gzymsem zdobionym rzeźbionymi borsukami wisiał obraz założycielki ich domu.
-Tu jest dormitorium chłopców- wskazał na lewo- a tu dziewcząt- wskazał na prawo- szukajcie drzwi z numerem waszej klasy. Dziewczyny przez tunel przedostały się do swojego dormitorium.
-Czyli jest nas piątka.- podsumowała Sabrina, bez przerwy się uśmiechając.
-Żeby było jasne to, że mieszkamy razem, nie zmusza nas do przyjaźni...- rudowłosa usiadła na łóżku- Więc jeśli mamy się do tego przymuszać, to obejdzie się beze mnie.
-Jasne!- zawołała entuzjastycznie Sabrina, rzucając się na łóżko.- A więc jestem Sabi! A wy?
-Marta.
-Nancy.
-Miranda trojaczki Kress.
W tym samym czasie w pokoju wspólnym Gryfonów zapoznawała się trójka zapatrzonych w Quidditch chłopców i jeden gryfon zbyt nieśmiały, aby zacząć się odzywać, po zamku błąkał się ślizgon, a jeden krukon nie mógł złapać kontaktu ze swoimi rówieśnikami, ponieważ absolutnie nie był tak wielce oczytany, jak oni, żeby dzielić się opiniami na temat przeczytanych książek.
Będę wdzięczna za wszystkie komentarze a szczególnie gdy wyrazicie swoją opinię <3
Komentarze
Prześlij komentarz