Iluzjonistka 2
Następnego dnia o godzinie 06:00 tata obudził Sarę, mówiąc, że muszą
wcześnie wyjechać, aby nie obudzić Filipa, który z całą pewnością
chciałby wybrać się tam z nimi, a to nie miejsce dla młodego mugola.
Zjedli szybkie śniadanie w postaci tostów i pojechali na Charing cross
road.
-Tata co to ta Pokątna?
-Ulica, na której można zakupić potrzebne przedmioty do szkoły.
-Czyli jedziemy na zakupy?- dziewczynie zaświeciły się oczy- bo przecież jaka dziewczyna nie lubi ich robić?
-Tak.
Gdy dojechali na miejsce, tata zaparkował i wychodząc z samochodu, wziął córkę za rękę i poszli do Dziurawego Kotła przez dziurawy kocioł przeszli na ulicę pokątną. Sara była pod ważeniem to miejsce tryskało magią, a ją wyjątkowo to cieszyło.
-Wpierw udamy się do Banku Gringotta, weźmiemy trochę pieniędzy i przepisze ci moją skrytkę.-dziewczyna nie bardzo wiedziała, o czym mówił Ludo, ale nie przejmowała się tym, bo była zajęta przeglądaniem witryn sklepowych.
***
Kiedy dotarli do Gringotta, mężczyzna musiał zwrócić na siebie uwagę goblinów, które dla Sary były fascynujące.
-Weasley dawno cię tu nie było, ostatnio byłeś tu z rodzeństwem trzynaście lat temu.
-Podziwiam twoją pamięć Hurcie, ale nie przyszedłem tu na pogawędki, ale w sprawie…
-Tej młodej damy- dokończył za niego goblin- Zgaduje, że to twoja córka- Hurt zszedł z podwyższenia i dotknął włosów czarodziejki. Sara powstrzymała się od parsknięcia na widok, że to stworzenie jest starsze, ale niższe od niej.
-Tak i chciałbym przepisać na nią moją skrytkę.
-Oczywiście, ale musisz dać mi klucz, potrzebuje zapewnienia taka moja praca.
-Już!- Weasley zaczął grzebać w kurtce, dawno nie był w Gringocie i prawie zapominał, jakie panują tu zasady- Mam- odetchnął z ulgą na widok klucza i podał go goblinowi, który obejrzał go dokładnie pod lupą.
-Widzę, że o niego zadbałeś- zaśmiał się sarkastycznie Hurt, widząc stan klucza.
-Możemy już przejść do formalności?- powiedział chłodno z nutką irytacji w głosie.
-Naturalnie- przeszli do miejsca, w którym znajdował się mały wagonik i do niego wsiedli. Dojechali do skrytki, którą otworzył goblin za pomocą klucza. Nie było tam wiele pieniędzy.- 2374 galeony, 1432 sykle i 1521 kuntów tak jak kiedyś.
-Mój dorobek życia- uśmiechnął się rudy mężczyzna. Sara była zafascynowana wszystkim, co widziała.
-Powiem ci Weasley, że to wiele jak na Weasleyów, nie licząc oczywiście założycieli magicznych dowcipów.
-Miło Hurcie- uśmiechnął się sarkastycznie w stronę goblina.
-Panno Wesley od dziś to wszystko jest twoje, gratuluje- uśmiechnął się serdecznie do dziewczyny, a ona stwierdziła, że ten goblin jest bardzo miły.
-Dziękuje panie Hurcie- uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
-Ludo dobrze wychowałeś córkę, a teraz weźcie tyle, ile potrzebujesz…
-Sara.
-Saro i wrócimy na górę, aby skończyć twój przypis.- tak jak powiedział, tak zrobili. Goblin zaproponował też, że odnowi nieco, klucz więc mają wrócić, kiedy skończą zakupy.
***
-Teraz odwiedzimy Madame Malkin, tam dobiorą ci szaty, a potem sklep Olivanderów.- Młoda potomkini Malkin dobrała Sarze trzy komplety szat jedną tiarę i jeden płaszcz, po czym opuścili sklep i poszli do Olivandera.
-Witam młodą panią Weasley i pana Charłaka zawsze chciałem dobrać panu różdżkę, pamiętam, kiedy już jej szukałem, a pańska matka oznajmiła mi, że nie dostał pan listu przyjmującego… Smutne wspomnienie- westchnął starzec- Widzę, że przyprowadził pan córkę- uśmiechnął się do Sary- Parę dni temu była tu pańska siostra i kupowali różdżkę dla jaj syna, wyrosła z niej wapniała kobieta- mówił dumie- ale wracając!- jakby oprzytomniał- Dobieramy różdżkę!- i zniknął za półkami w sklepie.
-Tato ten pan z kartki czytał?- rudowłosa wyrwała się z odrętwienia, jakie spowodowała u niej pamięć starca.
-Można powiedzieć, że czytał z kartki własnego umysłu- stwierdził ojciec.
-Cydr, odpowiednio giętka, jedenaście i pół cala, rdzeń włos jednorożca, jest idealna do zaklęć oraz nigdy nawet po śmierci nie zmienia właściciela.- podał różdżkę dziewczynie, a ta wypuściła promień, który pozwalał wiele rzeczy z półek i spowodował, że włosy całej trójki sterczały sztywno na wszystkie strony- Nie, nie, nie- mruczał pod nosem Olivander, nie przejmując się fryzurą i zniknął z powrotem za regałami- Drewno różane, sztywna, dziesięć cali, rdzeń pióro feniksa, wspaniale sprawdzi się w obronie i przy eliksirach, jeżeli się nie przyzwyczai, bez problemu zmieni właściciela.- tym razem, gdy dziewczyna złapała różdżkę, wszystkie metalowe przedmioty na biurku stopiły się- fatalnie- mrukną znów i po chwili go nie było.
-Kochanie ty tu zostań, a ja wrócę za niedługo, pan Olivander się tobą zajmie.- Weasley opuścił sklep, aby coś załatwić a sprzedawca wrócił do niej z kolejną różdżką, nie zwracając uwagi na zniknięcie ojca dziewczynki.
-Cis, giętka, osiem i jedna czwarta cala, rdzeń ze smoczego serca, niesamowicie pomocna podczas pojedynków zazwyczaj właściciele zajmują się ONMS, czyli opieką nad magicznymi stworzeniami wypróbuj.- okazało się, że ta różdżka to kolejny niewypał nie licząc fajerwerk, jakie z niej wyleciały i podpaliły dokumenty sklepowe. Pan Matei, bo tak mu było na imię, zaczął je ratować, a kiedy skończył, poszedł po następną.- Laurel, sztywna i lekko wygięta- przypomniał sobie coś- mój pradziad opowiadał, że podobną miała Bellatriks Lestrange, była potężna, a pokonała ją twoja prababcia- uśmiechnął się do niej- trzynaście cali, rdzeń ze smoczego serca, wierna i nieustępliwa podczas pojedynków- podał jej ją jednak i ta odmówiła współpracy i wąż z zielonego dymu próbował zacisnąć się na ręku rudowłosej.
-Ta zdecydowane cię nie polubiła- Olivander zabrał różdżkę- ale skoro ona zareagowała w ten sposób, już wiem, że następna różdżka to zdecydowanie będzie ta- sięgnął do szafki w biurku- orzech włoski, odpowiednio giętka, dwanaście i pół cala, rdzeń z rogu bazyliszka tego samego, z którego była wykonana różdżka samego Salazara Slitherina, rdzeń został wykradziony przez kogoś z mojego rodu, jednak nie wzbudziło to sensacji, bo Salazar już go nie potrzebował, nie ma oporów, więc będzie idealnie sprawować się w każdej dziedzinie magii, a wierna będzie tylko i wyłącznie twoim potomkom.- Różdżka rzeczywiście była tą, której szukał Matei, ta tylko zaświeciła w ręku dziewczyny.- Trafiła ci się wyjątkowa różdżka dziwne, że akurat córce charłaka… Musisz koniecznie zbadać drzewo genealogiczne matki, możliwe, że miała w rodzinie ja… Panie Potter jak miło pana widzieć w moim królestwie przyszedł pan pewnie zaopatrzyć syna w różdżkę!- znów zniknął za regałami- O czym mówiliśmy panienko?- spytał, niosąc różdżkę dla młodego Pottera.
-O tym, że moja matka mogła mieć w rodzinie ja…
-A tak! Jakiegoś ślizgona może też się okazać, że jest dziedzicem Slitherina.
-Nie sądzę, moja matka jest mugolem.
-To nie robi różnicy.-Olivander zaczął opowiadać o różdżce Potterowi, a ona przysłuchiwała się temu, czekając na ojca. Po paru minutach Weasley wszedł do sklepu z sową włochatką w klatce.
-Weasley dawno cię nie widziałem- odezwał się starszy Potter.
-Ostatnio jak odbiłeś mi dziewczynę…- odpowiedział ojciec z sarkastycznym uśmiechem.
-Słyszałem, że ożeniłeś się z mugolaczką.
-Skąd?- zdziwił się mężczyzna.
-Twoja córka coś wspominała.
-Panu Olivanderowi- popatrzyła na niego gniewnie, bo nie chciała nieporozumień z ojcem.
-Rozumiem- wzruszył ramionami- Sara kochanie chodź, musimy cię zaopatrzyć w jeszcze parę rzeczy- powiedział, a dziewczyna tylko ruszyła w stronę wyjścia.
***
Odwiedzili jeszcze parę sklepów i zaopatrzyli Sarę we wszystkie pozostałe przedmioty z listy i parę książek, którym Sara nie mogła się oprzeć, wskoczyli jeszcze do magicznych dowcipów Weasleyów, gdzie kupili parę głupot dla niej i dla brata do potem do Gringotta i na końcu do lodziarni, po czym przez dziurawy kocioł znaleźli się znów na Charing cross road i wrócili do domu. Na miejscu Sara odwiedziła jeszcze Anastazje, ponieważ następnego dnia miała pojechać do rodzinnego domu Weasleyów, gdzie mieszkała jej ciocia.
Będzie mi miło, jeżeli pozostawicie po sobie komentarz, bo to motywuje oraz jestem ciekawa waszej opinii <3
-Tata co to ta Pokątna?
-Ulica, na której można zakupić potrzebne przedmioty do szkoły.
-Czyli jedziemy na zakupy?- dziewczynie zaświeciły się oczy- bo przecież jaka dziewczyna nie lubi ich robić?
-Tak.
Gdy dojechali na miejsce, tata zaparkował i wychodząc z samochodu, wziął córkę za rękę i poszli do Dziurawego Kotła przez dziurawy kocioł przeszli na ulicę pokątną. Sara była pod ważeniem to miejsce tryskało magią, a ją wyjątkowo to cieszyło.
-Wpierw udamy się do Banku Gringotta, weźmiemy trochę pieniędzy i przepisze ci moją skrytkę.-dziewczyna nie bardzo wiedziała, o czym mówił Ludo, ale nie przejmowała się tym, bo była zajęta przeglądaniem witryn sklepowych.
***
Kiedy dotarli do Gringotta, mężczyzna musiał zwrócić na siebie uwagę goblinów, które dla Sary były fascynujące.
-Weasley dawno cię tu nie było, ostatnio byłeś tu z rodzeństwem trzynaście lat temu.
-Podziwiam twoją pamięć Hurcie, ale nie przyszedłem tu na pogawędki, ale w sprawie…
-Tej młodej damy- dokończył za niego goblin- Zgaduje, że to twoja córka- Hurt zszedł z podwyższenia i dotknął włosów czarodziejki. Sara powstrzymała się od parsknięcia na widok, że to stworzenie jest starsze, ale niższe od niej.
-Tak i chciałbym przepisać na nią moją skrytkę.
-Oczywiście, ale musisz dać mi klucz, potrzebuje zapewnienia taka moja praca.
-Już!- Weasley zaczął grzebać w kurtce, dawno nie był w Gringocie i prawie zapominał, jakie panują tu zasady- Mam- odetchnął z ulgą na widok klucza i podał go goblinowi, który obejrzał go dokładnie pod lupą.
-Widzę, że o niego zadbałeś- zaśmiał się sarkastycznie Hurt, widząc stan klucza.
-Możemy już przejść do formalności?- powiedział chłodno z nutką irytacji w głosie.
-Naturalnie- przeszli do miejsca, w którym znajdował się mały wagonik i do niego wsiedli. Dojechali do skrytki, którą otworzył goblin za pomocą klucza. Nie było tam wiele pieniędzy.- 2374 galeony, 1432 sykle i 1521 kuntów tak jak kiedyś.
-Mój dorobek życia- uśmiechnął się rudy mężczyzna. Sara była zafascynowana wszystkim, co widziała.
-Powiem ci Weasley, że to wiele jak na Weasleyów, nie licząc oczywiście założycieli magicznych dowcipów.
-Miło Hurcie- uśmiechnął się sarkastycznie w stronę goblina.
-Panno Wesley od dziś to wszystko jest twoje, gratuluje- uśmiechnął się serdecznie do dziewczyny, a ona stwierdziła, że ten goblin jest bardzo miły.
-Dziękuje panie Hurcie- uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
-Ludo dobrze wychowałeś córkę, a teraz weźcie tyle, ile potrzebujesz…
-Sara.
-Saro i wrócimy na górę, aby skończyć twój przypis.- tak jak powiedział, tak zrobili. Goblin zaproponował też, że odnowi nieco, klucz więc mają wrócić, kiedy skończą zakupy.
***
-Teraz odwiedzimy Madame Malkin, tam dobiorą ci szaty, a potem sklep Olivanderów.- Młoda potomkini Malkin dobrała Sarze trzy komplety szat jedną tiarę i jeden płaszcz, po czym opuścili sklep i poszli do Olivandera.
-Witam młodą panią Weasley i pana Charłaka zawsze chciałem dobrać panu różdżkę, pamiętam, kiedy już jej szukałem, a pańska matka oznajmiła mi, że nie dostał pan listu przyjmującego… Smutne wspomnienie- westchnął starzec- Widzę, że przyprowadził pan córkę- uśmiechnął się do Sary- Parę dni temu była tu pańska siostra i kupowali różdżkę dla jaj syna, wyrosła z niej wapniała kobieta- mówił dumie- ale wracając!- jakby oprzytomniał- Dobieramy różdżkę!- i zniknął za półkami w sklepie.
-Tato ten pan z kartki czytał?- rudowłosa wyrwała się z odrętwienia, jakie spowodowała u niej pamięć starca.
-Można powiedzieć, że czytał z kartki własnego umysłu- stwierdził ojciec.
-Cydr, odpowiednio giętka, jedenaście i pół cala, rdzeń włos jednorożca, jest idealna do zaklęć oraz nigdy nawet po śmierci nie zmienia właściciela.- podał różdżkę dziewczynie, a ta wypuściła promień, który pozwalał wiele rzeczy z półek i spowodował, że włosy całej trójki sterczały sztywno na wszystkie strony- Nie, nie, nie- mruczał pod nosem Olivander, nie przejmując się fryzurą i zniknął z powrotem za regałami- Drewno różane, sztywna, dziesięć cali, rdzeń pióro feniksa, wspaniale sprawdzi się w obronie i przy eliksirach, jeżeli się nie przyzwyczai, bez problemu zmieni właściciela.- tym razem, gdy dziewczyna złapała różdżkę, wszystkie metalowe przedmioty na biurku stopiły się- fatalnie- mrukną znów i po chwili go nie było.
-Kochanie ty tu zostań, a ja wrócę za niedługo, pan Olivander się tobą zajmie.- Weasley opuścił sklep, aby coś załatwić a sprzedawca wrócił do niej z kolejną różdżką, nie zwracając uwagi na zniknięcie ojca dziewczynki.
-Cis, giętka, osiem i jedna czwarta cala, rdzeń ze smoczego serca, niesamowicie pomocna podczas pojedynków zazwyczaj właściciele zajmują się ONMS, czyli opieką nad magicznymi stworzeniami wypróbuj.- okazało się, że ta różdżka to kolejny niewypał nie licząc fajerwerk, jakie z niej wyleciały i podpaliły dokumenty sklepowe. Pan Matei, bo tak mu było na imię, zaczął je ratować, a kiedy skończył, poszedł po następną.- Laurel, sztywna i lekko wygięta- przypomniał sobie coś- mój pradziad opowiadał, że podobną miała Bellatriks Lestrange, była potężna, a pokonała ją twoja prababcia- uśmiechnął się do niej- trzynaście cali, rdzeń ze smoczego serca, wierna i nieustępliwa podczas pojedynków- podał jej ją jednak i ta odmówiła współpracy i wąż z zielonego dymu próbował zacisnąć się na ręku rudowłosej.
-Ta zdecydowane cię nie polubiła- Olivander zabrał różdżkę- ale skoro ona zareagowała w ten sposób, już wiem, że następna różdżka to zdecydowanie będzie ta- sięgnął do szafki w biurku- orzech włoski, odpowiednio giętka, dwanaście i pół cala, rdzeń z rogu bazyliszka tego samego, z którego była wykonana różdżka samego Salazara Slitherina, rdzeń został wykradziony przez kogoś z mojego rodu, jednak nie wzbudziło to sensacji, bo Salazar już go nie potrzebował, nie ma oporów, więc będzie idealnie sprawować się w każdej dziedzinie magii, a wierna będzie tylko i wyłącznie twoim potomkom.- Różdżka rzeczywiście była tą, której szukał Matei, ta tylko zaświeciła w ręku dziewczyny.- Trafiła ci się wyjątkowa różdżka dziwne, że akurat córce charłaka… Musisz koniecznie zbadać drzewo genealogiczne matki, możliwe, że miała w rodzinie ja… Panie Potter jak miło pana widzieć w moim królestwie przyszedł pan pewnie zaopatrzyć syna w różdżkę!- znów zniknął za regałami- O czym mówiliśmy panienko?- spytał, niosąc różdżkę dla młodego Pottera.
-O tym, że moja matka mogła mieć w rodzinie ja…
-A tak! Jakiegoś ślizgona może też się okazać, że jest dziedzicem Slitherina.
-Nie sądzę, moja matka jest mugolem.
-To nie robi różnicy.-Olivander zaczął opowiadać o różdżce Potterowi, a ona przysłuchiwała się temu, czekając na ojca. Po paru minutach Weasley wszedł do sklepu z sową włochatką w klatce.
-Weasley dawno cię nie widziałem- odezwał się starszy Potter.
-Ostatnio jak odbiłeś mi dziewczynę…- odpowiedział ojciec z sarkastycznym uśmiechem.
-Słyszałem, że ożeniłeś się z mugolaczką.
-Skąd?- zdziwił się mężczyzna.
-Twoja córka coś wspominała.
-Panu Olivanderowi- popatrzyła na niego gniewnie, bo nie chciała nieporozumień z ojcem.
-Rozumiem- wzruszył ramionami- Sara kochanie chodź, musimy cię zaopatrzyć w jeszcze parę rzeczy- powiedział, a dziewczyna tylko ruszyła w stronę wyjścia.
***
Odwiedzili jeszcze parę sklepów i zaopatrzyli Sarę we wszystkie pozostałe przedmioty z listy i parę książek, którym Sara nie mogła się oprzeć, wskoczyli jeszcze do magicznych dowcipów Weasleyów, gdzie kupili parę głupot dla niej i dla brata do potem do Gringotta i na końcu do lodziarni, po czym przez dziurawy kocioł znaleźli się znów na Charing cross road i wrócili do domu. Na miejscu Sara odwiedziła jeszcze Anastazje, ponieważ następnego dnia miała pojechać do rodzinnego domu Weasleyów, gdzie mieszkała jej ciocia.
Będzie mi miło, jeżeli pozostawicie po sobie komentarz, bo to motywuje oraz jestem ciekawa waszej opinii <3
Masz talent
OdpowiedzUsuńdziękuje <3
Usuń